Niepozorny Niepozorny
808
BLOG

Korwin-Mikke a wyborcze pytania prozwierzęcych aktywistów

Niepozorny Niepozorny Polityka Obserwuj notkę 16

 Janusz Korwin-Mikke jest niezwykle barwnym politykiem. Niektóre z jego pomysłów i wypowiedzi (około 1/4) są bardzo rozsądne, reszta sprawia, ze nie jest traktowany powaznie i znajduje się na marginesie debaty publicznej (poza Internetem w którym cieszy się wielką popularnością).

W swoim ostatnim blogowym wpisie zrobił coś, na co nie zdecydowałby się żaden z kandydatów mainstreamowych (czyli wystawionych przez partie parlamentarne, może z uwzględnieniem Andrzeja Olechowskiego). Odpowiedział  na list wysłany przez organizację Viva! Akcja dla zwierząt, zaadresowany zapewne do wszystkich kandydatów, gdzie dołączony był kwestionariusz nt. poglądów w sprawie praw zwierząt. Kaczyński czy Komorowski taki list by zignorowali - każda wypowiedź mogłaby im co najwyzej odjąć zwolenników (zarówno zbyt pro- jak i obojętna wobec zwierząt; Komorowski jako ex-myśliwy i kandydat partii praktykującej "politykę miłości" musiałby uważać tym bardziej), poza tym zagadnienie nie należy do popularnych, po co więc tracić na nie czas. Zaś Korwin-Mikke wykorzystał okazję, do zamanifestowania swoich poglądów wolnościowych i konserwatyzmu (tak jak je rozumie) , a mnie dał szansę sprostować parę nieporozumień związanych z celami zwolenników praw zwierząt.

JKM: Mam kota. I psy. Bardzo o nie dbam. Gdyby jednak wyszła ustawa nakazująca mi dbanie o kota i grożąca karami za złe się z kotem obchodzenie - to moją pierwszą myślą byłoby kopnięcie kota (byle nikt nie widział) a drugą: pozbycie się zwierząt.

Działania takich ludzi, jak Państwo - podejmowane niewątpliwie w najszlachetniejszych celach - zdecydowanie szkodzą zwierzętom. Należy wierzyć, że właściciel niewolnika ma większy interes w tym, by niewolnik był zdrowy, zadowolony i chętny do pracy - niż urzędnik państwowy.

Ja: Nie wiem skąd analogia do niewolnictwa. Zwłaszcza w kontekście pupili domowych - zwierzęta współcześnie nie wykonują na rzecz ludzi pracy. Zwierzę można zakatować i wziąć nowe, np. ze schroniska czy od znajomych. Nie ma więc korzyści ekonomicznych które by zapobiegały katowaniu, jeśli tylko ktoś ma katowskie zachcianki. Idea kopnięcia psa po wejściu w życie ustawy tez mam nadzieję niewielu poza ultrawolnościowym p. Korwinem przyjdzie do głowy. Strach przed karą istotnie moze być argumentem przeciwko męczeniu zwierząt - czy to nie Korwin-Mikke jest zwolennikiem kary śmierci jako straszaka? "Pozbycie się" zwierząt przez osoby o skłonnościach sadystycznych tez mnie nie martwi - niech raz a dobrze się pozbędą i zostawią biedne stworzenia w spokoju.

JKM: W tym Was popieram. Natomiast domaganie się ingerencji prawnej, tworzenie „Urzędów do Walki z ...” - powoduje tylko wydatki... oraz to, że taki urząd nie będzie likwidował patologii, będzie ją często wymyślał, albo nawet wytwarzał (!) bo... z niej żyje!

Ja: Sam urząd może rzeczywiście nie pomoże, ale zwykła kara na pewno - przypominam że Korwin jest zwolennikiem surowych kar. Jeśli jednak kary nie są egzekwowane, należy szukać innych sposobów (jak edukacja społeczeństwa). Panu Korwinowi jest o tyle łatwiej, że jako konserwatystę zadowala go niespójna "etyka ludu" i nie spotyka się z problemem, ze uwaza coś za zło w odróznieniu od większości osób. Nie wszyscy jednak mogą się z tym pogodzic - i chcą promować zmiany nawet kosztem nieefektywnych struktur do tego koniecznych. To postępowanie antydemokratyczne - arystokratyczne wręcz, prawda? A może lewackie? :)

JKM: I proszę uważać z hasłem "Zwierzęta należy traktować tak samo, jak ludzi". Oznacza ono bowiem dokładnie to samo, co: "Ludzi należy traktować tak samo, jak zwierzęta"

Ja: Zgoda. Zwierzętom nie nalezą się prawa równe ludziom - np. prawo do wolności wypowiedzi, skoro nie potrafią mówić. Ale już np. prawo do rozprostowania skrzydeł czy przebywania z innymi przedstawicielami gatunku - tak. Na jakiej podstawie? Na tej samej co inne "prawa" - z powodu powszechnej zgody, ze cierpienie jest złem, równiez cierpienie zwierzęcia. Źródłem prawa jest więc dobro utylitarystyczne - przynajmniej dla mnie.

JKM: Ja, oczywiście, jestem świadomy, że biologicznie bliżej nam do szympansa, niż szympansowi do żółwia – jednak kulturowo i prawnie między zwierzęciem i człowiekiem istnieje zasadnicza różnica.

Ja: To prawda. Tylko czy kultura jest zadowalająca (prawo zmienia się wraz z kulturą)? Dla Korwina tak - nie wierzy w GlobCie (globalne ocieplenie), nie ma problemu ze złym losem zwierząt. Ten świat mu pasuje, byleby się toczył! Ciekawe jak zareagowałby, gdyby go przekonać, że jednak globalne ocieplenie to fakt - byłby za międzynarodową akcją, czy moze wolałby wolnośc i zignorował sprawę? Niewazne. Dla mnie zaś (i tutaj zgadzam się z lewicą) to, co było dobre w neolicie i co lekko podrasowano w czasach wiktoriańskich nie zgadza się ze zmysłem etycznym. Jestem za wolnym rynkiem i wszelkimi swobodami, ale nie za cenę dysponowania innymi istotami wedle woli. 

JKM: W stosunku do człowieka przestrzegało się zasady „Chcącemu nie dzieje się krzywda”, decyzje człowieka się szanowało – podczas gdy za zwierzęta odpowiadamy my

Ja: Dobra intuicja! Zwierzęta powinny być pod parasolem etyki, ale nie oczekujemy od nich zachowań moralnych. I nie jest tak, że ta róznica uprawnia nas do traktowania zwierząt jak przedmiotów - wręcz przeciwnie, nakazuje działać tak, by zwierzętom nie działa się krzywda. Bo czemu mają cierpieć za brak chęci człowieka, by ich nie krzywdzić?

 

Niepozorny
O mnie Niepozorny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka